Camp Nou
Hej Hej fani Barcy, katalońskiego klubu, ktróry charakteryzuje się tym, że kiedy go bliżej poznasz, na zawsze zostanie w Twoim sercu. Mi się to udało – poznałem Barcę z bliska. Byłem na Camp Nou, w świątyni jednego z gigantów piłki nożnej. Zwiedziłem przynajmniej te części, gdzie wpuszczą Cię po zapłaceniu blietu wstępu. Ale widziałem też płytę boiska oraz trybunę główną, która jest na prawdę potwornie duża.
Siedziałem w miejscu, w którym mnóstwo prezenterów sportowych krzyczało gol- to magiczne słowo międzynarodowe.
Wszystko to mogłem przeżyć dzięki uprzejmości mojego katalońskiego gospodarza Victora Alvareza, nauczyciela i przyjaciela. Wcześniej miałem tylko ogólne pojęcie o Katalończykach. Myślałem, że są to pewnie jacyś nacjonaliści, szowiniści, i że niepotrzebie wywołują konflikty w Hiszpanii. Jednak teraz wiem, że się myliłem, i że taka jest tylko centralna część Hiszpanii. Katalończycy są ludzie wyluzowani, kochający piłkę nożną i są po prostu zmęczeni ciągłym wysyłaniem swoich pieniędzy do Madrytu. Ta sytuacja przypomina mi poniekąd sytuację pomiędzy Katowicami a Warszawą.
Camp Nou
Ale abstrachując od tematów politycznych i przechodząc do meritum, czyli Camp Nou. Ważne jest, aby znaleźć dobre miejsce do parkowania, co jest spokojnie możliwe około godziny 9 rano, nawet w ciągu tygodnia. Do tej godziny omija się dopołudniowy zgiełk. Mi udało się zaparkować kilka metrów od wejścia do Camp Nou. Miałem trochę szczęścia, zwłaszcza, że akurat byłem tam 11 września, czyli w dniu, kiedy Katalończycy organizowali marsz za niepodległóść. Nawiasem mówiąc, ten marsz to chyba największa w Europie pokojowa demonstracja, w której brało udział prawie 2 mln ludzi. Maszerowali w czterech rzędach tak, aby stworzyć flagę Katalonii. Obiecałem nie poruszać tematów politycznych, choć jeden związek z Blaugraną znajdę. Na swoją obronę. Kiedy pierwszy raz zobaczyłem mecz FCB w telewizji, akurat zespół grał w rzadziej używanych koszulkach o wyglądzie ala flaga Katalonii.
W kuluarach stadionu
Na zewnątrz było bardzo gorąco, kiedy stałem w kolejce do kas przed wejściem na Camp Nou. Bilet kosztował 23 Euro. Myślę, że cena warta tego, co zobaczyłem. Kiedy wchodziłem do środka, nagle wszystko było trochę ciemne, chłodne. Symbolicznie przypomniało mi się powiedzenie – Historia ma swoje ciemne i jasne strony… Najpierw byłem w części, w której przechowywane są wszystkie trofea, ułożone chronologicznie, od samego początku istnienia klubu. I było ich mega dużo. Każdy rok kilka dla "Blaugranas".
Oczywiście, nie będę opisywać wszystkich, bo nie były tam tylko piłki, "old schoolowe" buty piłkarskie lub " spodenki Maradony", ale również stare rakiety do tenisa, artefakty z piłki ręcznej i wszystko, co jest potrzebne do gry w koszykówkę. Ponieważ FC Barcelona nie jest najlepsza tylko w piłce nożnej, ale również w innych sportach drużynowych.
Spacer multimedialny
Cóż, przyśpieszając moją wypowiedź, aby zbytnio nie zanudzać, przejdźmy szybko dalej. To dalej oznacza spacer mnóstwem splątanych korytarzy, które są oznakowane słabo widocznymi taśmami. Najpierw więc schodzimy w dół, a następnie drapiemy się w górę, aby w końcu zejść w dół. Nie, na prawdę nie jestem w stanie podać dokładnej drogi, jak znalazłem się na płycie boiska. Ważne jest natomiast to, że po drodze towarzyszyły mi różne ekrany, mapy multimedialne, tablice dotykowe. Wszędzie wokół brzmiał hymn Barcelony oraz popularne choreo. W jednym miejscu mogłem nawet wygodnie usiąść na ławce i w cieniu oglądać najsłynniejsze momenty z historii FCB.
Ten klimat czuje się nawet na pustym stadionie
No i w końcu, po lekkim błądzeniu w sieci kortarzów (nie trzeba się bać, ochrona na stadionie zawsze mile podpowie, którędy droga), ujrzałem murawę. Ten moment podkreśla hymn Barcy, który towarzyszy Ci dosłownie w ostatniej chwili, kiedy wejdziesz na stadion. Czujesz się wtedy bardzo podobnie do Messiego, który wychodzi na boisko walczyć o punkty? Chybaże jesteś introwertykiem, wtedy Twoje uczucia zbliżone są do tego, co czuje Iniesta. A może jesteś gwazdą, tak jak Neymar? Szkoda tylko, że wchodziłem na stadion jako turysta, a nie podczas meczu, bo mimo wszystko, całość stadionu wyglądała tak jakoś zwykle. Nawet siedzenia są takie same, jak inne, bo plastikowe. Jedno mogę sobie obiecać. Na pewno w przyszłe wakacje w Barcelonie wybiorę się na mecz!
Murawa więcej warta od zwiedzającego...
Zwiedzając płytę boiska, zafascynowało mnie to, że po bokach jest sztuczna trawa a na niej cały system wentylacji, który troszczy się o to, aby trawnik był zawsze gotowy do sprostania najwyżym wymaganiom gwiazd światowej piłki.
Ja i moja siostra byliśmy na murawie bardzo krótko, ponieważ w ten dzień upał był nie do zniesienia.
Poszliśmy ku górze, gdzie zadaszenie dawało trochę cienia. Tam również znajdowały się kabinki dla komentatorów. Zaskoczyło mnie to, że choć widzą całą płytę boiska, są tak mocno oddaleni, że ledwo mogą dostrzec drobne szczegóły. Następnym razem będę musiał im wybaczyć, kiedy przeoczą coś ważnego, co my na szerokim ekranie w TV mamy z pierwszej ręki.
I znowu w dół labiryntem korytarzy. Nie martw się, zawsze i wszędzie trzeba szukać tabliczek z napisem exit lub pracownika ochrony, choć z nimi czasami trudno się porozumieć po angielsku. Mnie kosztowało to 20 euro.
Podczas zwiedzania, nagle znaleźliśmy się w pokoju pełnym reklam i fotografów, w którym lśnił puchar. Od razu wiedziałem, że to Puchar Ligi Mistrzów. WOW! Fotografowie wołali – free, gratis – podkreślając, że zdjęcie jest darmowe. Więc skorzystaliśmy. Wytłumaczyli nam, że zdjęcie dostaniemy przy wyjściu. No i tak było, ale kosztowało 20 euro, druga kopia kolejne 10. Cały czas do nas machały dziewczyny z komůrkami, pokazując nam coś na FB. Jednak nie rozumiałem, o co im chodzi. Dopiero po przyjeździe zorientowałem się, że zdjęcie jest dostępne za darmo na Facebooku.
Sklep kibica dla fanów Barcy
Nie mogę zapomnieć chwilli, w której zobaczyłem sklep dla fanów FC Barcelony, który jest mega wypasiony. Znajduje się na samym końcu trasy dla zwiedzających Camp Nou. Czasu na zwiedzanie jest sporo, więc nie trzeba się zbytnio śpieszyć. W sklepie jest chyba wszystko, czego dusza zapragnie, ale jakoś brakuje cen poszczególnych produktów. Co wpadnie ci w oko, po prostu kupujesz. Lubisz. Dopiero przy kasie okazuje się, że replika koszulki Messiego czy Neymara kosztuje więcej niż 50 euro. W tym momencie uświadamiasz sobie, jak to jest, że w piłce zarabia się naprawdę duże pieniądze.
.
Piwo jest w Barcelonie zdecydowanie za drogie
Piwo za 5 euro – nie wiem, czy mnie schłodziło, czy się jeszcze bardziej spociłem podczas płacenie. Ale taka jest normalna cena za kufel w dzielnicy handlowej, gdzie odbywał się protest. Za darmo natomiast można się schłodzić w hali z lodowiskiem. W tym miejscu można też zwiedzić halę do kosza i ręcznej, ale tutaj już się nie wybrałem.
Wrażenia pozostały mocne. Polecam!